To może dziwnie zabrzmi, ale ten wiersz, gdy go napisałem, nie zasmucił mnie. Poczułem jakby jakiś ciężar ze mnie opadł, jakbym coś uwolnił. Lubię do niego wracać. Czasem miałem z niego mantrę, a czasem pojedynczy impuls, sms.
Możliwe, że dopiero kiedy rezygnujemy - z własnej woli, czy nie, to już inna kwestia - z rzeczy urojonych, dopiero wtedy robi się miejsce na prawdziwe. Także, choć innymi słowami to ujęliśmy, krążymy wokół sedna.
to bardzo ciemny (trudny) wiersz, choć jest w nim "tyle światła" ; nie będę go interpretowała, bo jest to prawie niemożliwe ze względu na jego mistyczny, a więc w dyskursie niewyrażalny aspekt ; zadam natomiast rodzące się przy jego lekturze pytania : czy można własnym wewnętrznym światłem rozjaśniać ciemności tej ziemi ? i jakie koszty sie przy tym ponosi ? Czy świat zachowa nasze światło - światło każdego człowieka ?
Jego pisanie przypominało grom z jasnego nieba. Pośrodku ciemnego stanu emocji: smutku i niewiary, oraz poczucia niemocy i krańca różnych spraw rąbnął mi prosto w oczy. Ledwie zdążyłem zapisać, ponieważ za moment byłem już nim oszołomiony, co zresztą zdarzało mi się jeszcze długo po tej chwili, kiedy tylko odświeżałem wrażenia lekturą.
Nie mam w sobie dość światła, by dzisiaj znać odpowiedzi na postawione przez Ciebie pytania. Ale obiecuję - jeśli będę widział, dam znać.
ano...świat będzie trwał niezależnie od tego czy przetrwam ja czy Ty...ale dzięki naszemu światłu może być jaśniejszy :)
OdpowiedzUsuńTo może dziwnie zabrzmi, ale ten wiersz, gdy go napisałem, nie zasmucił mnie. Poczułem jakby jakiś ciężar ze mnie opadł, jakbym coś uwolnił. Lubię do niego wracać. Czasem miałem z niego mantrę, a czasem pojedynczy impuls, sms.
OdpowiedzUsuńTomku, jak to mówią... dostajemy wtedy, gdy przestaje nam zależeć... gdy wszystko stracimy?...
OdpowiedzUsuńMożliwe, że dopiero kiedy rezygnujemy - z własnej woli, czy nie, to już inna kwestia - z rzeczy urojonych, dopiero wtedy robi się miejsce na prawdziwe. Także, choć innymi słowami to ujęliśmy, krążymy wokół sedna.
OdpowiedzUsuńto bardzo ciemny (trudny) wiersz, choć jest w nim "tyle światła" ;
OdpowiedzUsuńnie będę go interpretowała, bo jest to prawie niemożliwe ze względu na jego mistyczny, a więc w dyskursie niewyrażalny aspekt ;
zadam natomiast rodzące się przy jego lekturze pytania :
czy można własnym wewnętrznym światłem rozjaśniać ciemności tej ziemi ? i jakie koszty sie przy tym ponosi ? Czy świat zachowa nasze światło - światło każdego człowieka ?
Jego pisanie przypominało grom z jasnego nieba. Pośrodku ciemnego stanu emocji: smutku i niewiary, oraz poczucia niemocy i krańca różnych spraw rąbnął mi prosto w oczy. Ledwie zdążyłem zapisać, ponieważ za moment byłem już nim oszołomiony, co zresztą zdarzało mi się jeszcze długo po tej chwili, kiedy tylko odświeżałem wrażenia lekturą.
OdpowiedzUsuńNie mam w sobie dość światła, by dzisiaj znać odpowiedzi na postawione przez Ciebie pytania. Ale obiecuję - jeśli będę widział, dam znać.
ten wiersz jest świadectwem iluminacji, dokumentem stanu, który opisałeś - więc wszystko się zgadza ; dobrze więc, że napisałeś o genezie tego utworu;
Usuń... a moje pytania niech zostaną zatem przez jakiś czas zawieszone w sferze WIELKICH PYTAŃ bez odpowiedzi - tam ich miejsce
Milczę więc...
Usuń