Będzie mróz niebawem,
po kolana śniegu.
Dzielnie piję całkiem gorzką kawę.
Serce bije, serce tłucze,
serce... zadbać... ciebie... muszę...
Może razem dobijemy aż do brzegu?
Uśmiech sam spoważniał,
nie poczekał dłużej.
Już od wczoraj nie miał z kim pogadać...
Jesień w oczach, liści opad,
wyliczanki kres: nie kocha.
Przecież już nas nie oczyszczą letnie burze.
Wieczór znalazł niszę,
nie zapalam świateł.
Tak posiedzieć warto goszcząc ciszę.
Świeca płonie, świeca ginie,
święty blask, co minąć przyszedł...
I Twój obraz malowany cienia gwaszem.
/ tedeeq
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz