czwartek, 29 listopada 2012

Co pierwsze i co ostatnie (piosenka)





...a może pójść tak świtem przed siebie,
by lekkim krokiem przerwać tę drzemkę
po której oczy suche lecz łzawe,
po której nie ma nic co jest nasze.

...a może dziś by właśnie nad ranem

pójść wprost przed siebie, przeżyć kochanie.
Odkrywać pola niedotykane,
przeczesać lasy zdarzeń wezbrane?

...a może razem wyjść i nie wracać

w granice szare zwykłego świata?
Pójść i nie wracać. Znaleźć swe miejsce.
Znać co ostatnie. I to, co pierwsze.

Zatrzymaj mnie

nim zgaśnie pieśń -
to prosty gest.
Niewiele ocalisz
lecz pustka się spali.


/ tedeeq


środa, 28 listopada 2012

[ gdy już odjechałaś ]





gdy już odjechałaś
jakby nigdy nic stałem
otulony welonem spalin

nie miałem stać
Krzyku pozbawiony
mogłem chociaż biec
ciskając gesty pustych rąk

a moje miasto
wyśmiało
sen

a moje ciało
wyśniło
świt

i już wiedziałem


/ tedeeq

niedziela, 25 listopada 2012

Autobus





Wracałem nocnym autobusem po degustacji tarty czekoladowej i ciemnego piwa u mojego serdecznego druha na Sadybie. Usiadłem tuż za kabiną kierowcy i zająłem się lekturą akademickiego opracowania muzyki kaukaskiej. Na kolejnym przystanku do pojazdu, rozbrzmiewającego głosem piątkowych imprezowiczów, dołączyły dwie hoże dziewoje, blondynka i brunetka, zgrabnie prezentujące swe udatne ciała i całkiem wyjściową urodę. Podniosłem oczy znad książki i spotkałem się ze spojrzeniem ciemnowłosej. Miałem wrażenie, że następuje między nami coś na kształt dialogu sieciowego między routerem a laptopem. Niespodziewanie spoglądanie potrwało kilka sekund dłużej, niż to bywa w miejskiej praktyce komunikacyjnej. Wróciłem jednak do lektury, a dziewczyny do swojego szczebiotu z lekko ochrypłą barwą. Kilka przecznic dalej autobus zarzucił na zakręcie i jednocześnie niefortunnie przyhamował. Z zaskoczeniem przyjąłem obecność Czarnej na moich kolanach. Była ciepła i niezbyt ciężka. Przeznaczyłem jej jeden z moich firmowych uśmiechów, który na moment odwzajemniła. Zaniemówiliśmy. Minęło mgnienie i już się zerwała na własne nogi. Wrażenie było silne po obu stronach: panny długo jeszcze rozprawiały o tym zdarzeniu, a mnie czytanie się już nie kleiło. Przypadkiem wysiedliśmy na tym samym przystanku, lecz powiozły nas inne linie w inne obszary wieczoru.

/ tedeeq


wtorek, 6 listopada 2012

Nieistniejące, czyli moja strona lustra. Szkic podróży.






dokąd mnie wiedzie drabina
zawieszona w pustej ciemności
kim jestem
szczeblem?
powietrzem?
czy łóżkiem?

oddech brodzi we mnie
jak dwa słowa
których nie słyszę

jestem tylko przerwą w Twoim istnieniu
jestem brakiem cienia
wyrwą
Dlaczego zabijam światło?

jestem niczym - znikam
niczego nie można
niczego nie wolno
niczego nie dosięgnę
nie ma
noc

Najrzadziej pod słońcem
nie istnieje ktoś
kogo nie ma
nawet w nieobecności

Pękam

otwieram nieistniejące dłonie
chwytam swoją nieistniejącą twarz

Prawdziwie boli

nie ma mocy: nie bać
zrobię krok dalej
zaświecę w zamkniętych oczach nocy

nie ma mocy: widzenie zamkniętymi oczami
zrobię krok dalej
otworzę nieistniejące

serce


/ tedeeq

Z drugiego na trzeci

Pośrodku nocy w połowie snu niewielkim kosztem - leciutki ruch - otwierasz oczy w półcieniu miast. Podnosisz głowę nad śpiący stan. ......