krzesło pośrodku korytarza
półmrok i nagłe z niego wyjście
światło w oczy
ta ziemia jest moim świadkiem
niepotulna a przytulna
traw zarostem
i czas który zdaje się odchodzi
rytmem nierównym poszarpanym
jak strojony bęben serca
na chwilę błyśnie zakryte
na moment tutaj jesteśmy
po trosze zdani na siebie
a reszta? reszty nie trzeba
i dnia jakby nie było
i w koło przestrzeń niezdarna
i słów brakuje
/ tedeeq
Skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy?
OdpowiedzUsuń... z jakiego mroku przychodzimy, czy ta ziemia jest nasza i dla nas ? ... zanurzeni w czasie, który upływa i się kończy... w doczesności zdani na siebie, a "reszty nie trzeba"... niczego poza doczesnością nie trzeba ... i nawet "przestrzeń niezdarna"... jest to zatem przebywanie "na obczyźnie" ; tu wszystko jest nie nasze, nie dla nas : ani czas, ani przestrzeń, ani światło... nie jesteśmy stąd, przyszliśmy znikąd, idziemy donikąd... nasze słowa tego nie opiszą - "słów brakuje"
To takie jedno z małych oświeceń. Jak każde z nich jest nie w pełni do wyrażenia racjonalnym językiem. Ten, który jednego z nich doświadczył - z mojej perspektywy - jest mocno i pięknie związany z Ziemią, z tym co tu i teraz. Natomiast czas, idee, sprawy które zwykle uważa się za wiążące, są nieistotne, niewiele wnoszą i są paradoksalnie nietrwałe.
OdpowiedzUsuńA odpowiedzi nie ma, bo i pytań nie ma jak zadać przy deficycie pojęć i świadomości.
... czyli mniej więcej się zgadzamy ;)
OdpowiedzUsuń... zgadzamy się tak, jak człowiek zgadza się sam ze sobą - odrzucamy to, co jest tu na Ziemi jako niewspółistotne z naszą najgłębszą istotą, jej potrzebą sensu i jednocześnie albo po chwili - wiemy, że to istnienie tu i teraz jest wszystkim, co mamy ... więc odrzucając kochamy to i cenimy
OdpowiedzUsuńOdrzucając tylko i wyłącznie to, co nietrwałe, ulotne. Opierając się na tym, co trwa - na Ziemi, na gruncie, na konkrecie. I to właśnie nazywam istotną duchowością.
OdpowiedzUsuń"istotna duchowość" - u każdego inna, u niektórych nie stwierdzona -
OdpowiedzUsuń... czym jest dla Ciebie ?
Duchowość rozumiem jako przekraczanie, poszerzanie granic. Zaś przekraczać granice warto wtedy, gdy one istnieją. Reszta jest nieistotna i jej nie trzeba.
OdpowiedzUsuńGranice jednak są złudzeniem. Biorą się z tego, że jesteś/jestem podzielona, sama w sobie. Że rozpękam na dwoje, troje i więcej. Umysł na pewno tak robi, on czegoś strzeże.
OdpowiedzUsuńAnn, są różne warstwy tej cebulki zwane świadomością. Takich, co to gryzą to warzywko w całości nie ma zbyt wielu. Ja też najczęściej skupiam się na tym, co postrzegam, a więc siłą rzeczy na fragmencie. I tak jest, jak sądzę, dobrze. Granice postrzegam jako ważny element całości. Gdyby nie granice między okiem i powieką - na przykład - widzenie nie byłoby tym, co znamy.
OdpowiedzUsuńAnn, wielki niepokój zasiałaś we mnie słowami, odnoszącymi się do umysłu : "on czegoś strzeże". To bardzo inspirujące. Myślę o tym. Między umysłem i tym, czego on strzeże, jest jakaś ważna granica - ale ja nie umiem chyba jej przekroczyć.
OdpowiedzUsuń...a może sen pozwala nam w miarę bez przeszkód przekraczać lokalnie tą granicę?
UsuńTomasz, "granice postrzegam jako ważny element całości" - całości, którą w końcu obejmiemy naszym doskonałym oglądem po przekroczeniu granic ? Czy te granice są w nas, w naszym sposobie odbierania rzeczywistości, czy też w owej we fragmentach przez nas oglądanej całości ?
OdpowiedzUsuńMuszę Wam, Ann i Tobie, zadawać pytania, ponieważ mój umysł uznaje się sam za ostateczną instancję oglądu i osądu i zaraził mnie nieufnością wobec wszystkiego, co nie poddaje się intelektualnej obróbce.
Chwilowo musze porzucić swój umysł. Ja tu jeszcze wrócę. Teraz mnie najbardziej inspiruje "myśl", że to ciało jest bramą... (to tyle zamętu)
OdpowiedzUsuńDokąd prowadzi brama-ciało?
Usuńwszędzie (to odpowiedź zamiast odpowiedzi. nie znajduję słów. w oddechu i w tańcu jest, ale jakby z każdym krokiem inna)
Usuńbramy do Wszędzie, zdaje się, Japończycy stawiają na polach
UsuńGranice, idajg, są to takie miejsca w których jedną jakość rzeczyistności można bez trudu wyodrębnić od drugiej. To taka troszkę błona komórkowa, naskórek, kora, czy nawet izobara. Nie postrzeganie granic wcale nie obiecuje widzenia Całości, zaś świadomość ich istnienia wzbogaca i współczula. Na przykład dla mnie wielkim odkryciem była myśl, że jakakolwiek granica nie tylko dzieli :) Może największą zaletą granicy jest łączenie, oraz krystalizacja dotyku, jako możliwości poznania innej niż my jakości.
OdpowiedzUsuń...granica nie tylko dzieli - to prawda, a co najważniejsze t y l k o na granicy jest możliwy kontakt, o ile zostanie wykorzystana szansa łączenia, przenikania...
OdpowiedzUsuń... nie wszystkie jakości jednak są rozgraniczone - nie ma wytyczonej granicy między światłem i ciemnością, między duchem i materią, między miłością i obojętnością... i in. I nie ma między nimi szansy na spotkanie, na kontakt...
To znaczy, że są jednym. I tylko nasze chore głowy pasione literaturą, lekturą i prasą, karmione plotką, poglądem i względem podpowiadają, że jest inaczej.
OdpowiedzUsuń... właśnie zbliżamy się do granicy między 2011 i 2012 :) - nikt nie jest w stanie jej przekroczyć :))
OdpowiedzUsuńo czasie stanie się to łatwe i gładkie :)
OdpowiedzUsuń