czwartek, 14 czerwca 2018

Przecież nie wezmę... (piosenka)




Przecież nie wezmę chleba do nieba,
nie pójdzie ze mną wieczór ni świt.
Jednak sam nie wiem, co zabrać trzeba,
owoce zbędne i mleka litr.


Przymknę więc oczy, wtedy gdy kroczyć
przed siebie będę, ażeby znów
drogi nie znając ciągnąć swe losy -
wyrocznie dwie: pełnia i nów.

Okryty czule przez swą koszulę,
w kieszeniach ręce a goły łeb,
śpiewu gwiazd słucham, co wiecznym szumem
i może Boże w nim słowa twe.

/ tedeeq

(14 czerwca 2018 r. dodałem obrazek)


2 komentarze:

  1. ... jest tylko doczesność; tylko ona jest na miarę człowieka. Jednak marzenie o trwaniu w wieczności pojawia się we wszystkich mitologiach świata.

    Pierwsza zwrotka piosenki pyta (wprawdzie nie wprost) o to, jak miałoby wyglądać niebo, co z doczesności należałoby przenieść do nieba, do wieczności, aby ją oswoić tym, co znamy, tym, czego doświadczamy tu - w naszym życiu, w naszej doczesności...
    ... jest to zatem przewrotne pytanie, czy z wieczności da się zrobić doczesność... w której mamy chleb, owoce, mleko... w której panuje rytm wieczorów i świtów... i odpowiedź brzmi : nie - "przecież nie wezmę chleba do nieba ..." ; nie - żyję tu, tu spełnia się mój ludzki los ... tu nade mną śpiewają gwiazdy... możliwe, że w tym śpiewie są słowa Boga ... być może ...
    ...ja żyję tu :
    "Okryty czule przez swą koszulę", nie przekraczając mitologicznej granicy między doczesnością i niebem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przychodzi czas w życiu na zadanie sobie prostych a mocnych pytań o istotę, o sens, o własny wybór drogi. Ja zaśpiewałem tą piosenkę.

    OdpowiedzUsuń

Z drugiego na trzeci

Pośrodku nocy w połowie snu niewielkim kosztem - leciutki ruch - otwierasz oczy w półcieniu miast. Podnosisz głowę nad śpiący stan. ......