Przecież nie wezmę chleba do nieba,
nie pójdzie ze mną wieczór ni świt.
Jednak sam nie wiem, co zabrać trzeba,
owoce zbędne i mleka litr.
Przymknę więc oczy, wtedy gdy kroczyć
przed siebie będę, ażeby znów
drogi nie znając ciągnąć swe losy -
wyrocznie dwie: pełnia i nów.
Okryty czule przez swą koszulę,
w kieszeniach ręce a goły łeb,
śpiewu gwiazd słucham, co wiecznym szumem
i może Boże w nim słowa twe.
/ tedeeq